Kiedy marzenia stają się rzeczywistością

Jestem Martyna. Mam 28 lat. Jestem mamą dwuipółletniego Teodora i 11-miesięcznej Jagny.

Zawsze marzyłam o założeniu rodziny. Moje dzieci były dokładnie zaplanowane, bardzo ich pragnęłam. Uważam, że ich pojawienie się na świecie to moje największe spełnione marzenie. Każdego dnia czuje wdzięczność za to, że są zdrowe, uśmiechnięte, pełne życia. Za to, że po prostu są.

Kiedy rzeczywistość mija się z wyobrażeniami

Jestem Martyna. Mam 28 lat. Jestem mamą dwuipółletniego Teodora i 11-miesięcznej Jagny.

Jest 20:00, a ja padam ze zmęczenia. Miałam dziś jeszcze tyle zrobić, a zwyczajnie nie mam sił. Dzieci są chore. Ostatniej nocy spałam 2 godziny. Poprzednie noce wyglądały bardzo podobnie. Jestem dziś mieszanką frustracji, bezsilności, złości. Mam dość, tak zwyczajnie, po ludzku dość. Potrzebuję chwili dla siebie. Chwili, w której za nikogo nie będę odpowiadać i o nikogo się martwić. Chwili, kiedy nikt nie będzie do mnie mówił i nikt nie będzie mnie dotykał.

Jestem Martyna. Mam 28 lat. Jestem mamą dwuipółletniego Teodora i 11-miesięcznej Jagny.

Moje macierzyństwo to mieszanka ogromnej miłości, wdzięczności i radości z nieznanym dotąd zmęczeniem, poczuciem odpowiedzialności i bezradnością. To ciągły emocjonalny rollercoaster. To wzloty i upadki. To uśmiech i łzy. To moja prawda, którą chce się z Wami podzielić.

Kiedy na marzenia trzeba ciężko pracować

Kiedy kilka lat temu słyszałam, że dziecko zmienia w życiu wszystko i żeby poważnie się nad tą decyzją zastanowić, nie chciałam wierzyć. Co zmienia? Co utrudnia? Przecież to sama radość, największe życiowe szczęście, a wszystko jest kwestią odpowiedniego podejścia i organizacji. Akurat… Ciąża, nazywana przez niektórych „błogosławionym stanem” nie zawsze pasuje do tego określenia. Jest wiele kobiet, które na różnym etapie spotyka szereg dolegliwości, zmartwień, powikłań. Za uśmiechnięta kobietą w opiętej na ciążowym brzuszku sukience często kryją się całodzienne mdłości, zmęczenie, senność, bóle brzucha, niepokój. Gołym okiem nie zauważymy także lat starań, niepowodzeń, walki i strachu o każdy kolejny tydzień ciąży.

Poród, niezależnie od drogi jego rozwiązania może być pięknym i budującym doświadczeniem, ale może też przynieść traumę i bardzo trudne przeżycia. Poród siłami natury nie zawsze jest prosty, poród drogą cesarskiego cięcia też nie jest rozsunięciem zamka w brzuchu. Połóg i początki karmienia piersią to nie tylko piękne i przepełnione miłością chwile. Nie każda mama zalewa się od razu ogromem miłości do swojego dziecka. Szereg kobiet dopiero się tej miłości uczy, a warunki wcale nie są proste. Ból piersi, bóle krocza, ból rany po cesarskim cięciu, skurcze jelit, wyczerpanie, a to wszystko okraszone nową codziennością – dzieckiem, do którego nie dołączono instrukcji obsługi, którego płacz czasem tak trudno zrozumieć, wyjaśnić, ukoić.

Kiedy idziemy po trupach do celu

Pierwsze miesiące życia dziecka wcale nie muszą wyglądać jak w schemacie: sen – jedzenie – kupa – sen – jedzenie – kupa. Podczas 3 pierwszych miesięcy życia mojej córki, między 19 a 2-3 w nocy, dla urozmaicenia życia, występował niedający się uspokoić, rozpaczliwy płacz. Każdej nocy! Syn za to, choć nie miał typowych kolek, budził się co 3 godziny, a ja po jego nakarmieniu udawałam się na 30-40 minutową randkę z laktatorem. Chwilę po tym, jak już udawało mi się zasnąć, znów musiałam wstawać. Do tej pory nie wiem, jak wtedy funkcjonowałam.

Choć… zaraz, zaraz. Potem wcale nie musi być lepiej. Mój syn, mimo zacnych dwóch i pół lat życia, nie przespał jeszcze ani jednej nocy w całości. Córka za to jest fanką pobudek o 24 i skakania mi po głowie do 5 rano. Raczkowanie, ząbkowanie, pierwsze kroki, upadki, których nie sposób uniknąć. Dni pełne jęku, nie wiadomo dlaczego, zaślinione ubranka, brudne kanapy, wszechobecne okruchy, mniejsze i większe dramaty, skoki rozwojowe, choroby, katary, metka w bluzce i spodnie nie w takim kolorze.

Powroty do pracy – do tej pory nie wiem jak robią to mężczyźni. Mój mąż po prostu wychodzi do pracy. I tyle. Ja? Kilka razy dziennie zadręczam się przemyśleniami, czy to nie za wcześnie, czy nie krzywdzę w ten sposób moich dzieci, czy nie omija mnie zbyt wiele z ich życia. Mówią, że będę za tym tęsknić. Mówią, że kiedyś ich nie dobudzę. Mówią, że „małe dzieci, mały kłopot”. Zobaczymy!

Kiedy warto zaopiekować się samą sobą

Wiem, że prawda nie jest dziś w modzie, a świat jest pełen wyidealizowanych obrazków. Tak często widzimy obraz mamy pięknej, zawsze uśmiechniętej i dobrze ubranej, która cały dzień bawi się z dziećmi wymyślając nowe, rozwijające wszystkie zmysły zabawy. Mamy przebywającej w czystym domu, w którym zawsze jest dwudaniowy, zdrowy obiad i pachnie ciasto. Czy zawsze jednak życie wygląda tak pięknie?

Są dni i domy, w których zabawki, mimo że układane kilka razy dziennie, wciąż nie mogą pozostać na swoim miejscu, mama przez cały dzień nie ma czasu umyć zębów i i zdjąć piżamy, a na obiad jest pizza albo pierogi z zamrażarki (u mnie dziś pierogi). Są chwile, kiedy wcale nie masz ochoty układać klocków, rysować kotów, bawić się grzechotkami, czy radośnie gugać. Są dni, kiedy czekasz tylko na to, by pojawił się ktoś, z kim będziesz mogła się werbalnie skomunikować i kto chociaż na chwilę cię odciąży. Są dni, kiedy pytasz samą siebie „po co mi to było?” i tęsknisz za swoim „starym życiem”. Są też dni (u mnie dziś), kiedy odliczasz godziny, kiedy dzieci w końcu pójdą spać, bo zwyczajnie masz ochotę wystrzelić się w kosmos.

Mamo, jeśli czujesz, że Ciebie nie ma, że są tylko one – ukochane, wyczekane, wyśnione,

jeśli codzienność, która przecież „powinna cieszyć” przytłacza,

jeśli trudniej Ci ostatnio o uśmiech i dobrą myśl o samej sobie – sięgnij po pomoc.

Czasem wystarczy rozmowa z kimś bliskim, złamanie rutyny, mocne postanowienie i skupienie się trochę bardziej na sobie.

Macierzyństwo to także kryzysy, gdy wydają się one nie do udźwignięcia, warto prosić o pomoc, a czasem zgłosić się po nią do specjalisty.

 


Czytaj więcej o pierwszych tygodniach życia dziecka

Kiedy skóra bobasa się buntuje – o trądziku niemowlęcym

Bolesne bąbelki – czyli o kolkach niemowlęcych

 


Bądźmy w kontakcie